trzeba jakoś zacząć. A zaczyna się zwykle od początku , bo całość zwykle składa się ze swojego rozpoczęcia i ciągnie do swojego ostatecznego końca. Niestety, trochę się spóźniłam, przez co zacznę od środka, który może się okaże początkiem końca. Na pewno się nim okaże. Każda chwila jest początkiem jakiegoś końca.
Stan na wczoraj:
Mam chłopaka.
On, cóż, On powiedział "Kocham Cię, Alice".
On nie jest moim chłopakiem.
Niestety nie wiem, gdzie poszła moja Panna Moralność. Zostawiła kartkę: "Wyszłam, zaraz wracam" - tak, a ja naiwnie czekam. Już czwarty miesiąc.
Tak czy inaczej, to zdanie poruszyło mnie gdzieś za głęboko. Nie, żebym tego nie wiedziała. Wręcz przeciwnie wiedziałam to od dawna. Jeszcze przed naszą pierwszą nocą razem, czy mojej trzy dniowej wizycie u Niego. Po prostu widziałam i wiedziałam, za dużo, więcej niż powinnam. Spojrzenie pełne fascynacji, uwielbienia, zakochania w każdym geście. Wiedziałam, że nie powinno mi to schlebiać, ale schlebiało. Schlebiał mi też fakt, że pierwszy raz od dawna ktoś fascynuje się czymś więcej niż moim opakowaniem, ładną twarzą. Słowami "wcześniej widziałem, Twoją inteligencję, ale jej nie doceniłem", dopieścił mnie ustami bardziej niż minionego wieczoru. Z resztą nie musiał nic mówić. Czytanie z jego twarzy opanowałam do perfekcji.
Określiłabym go do niedawna przyjacielem, wspierającym i czułym, osobą, której przecież nigdy nie chciałam zranić, której nie kocham, przez którą zerwałam z chłopakiem, by teraz mieć posiekaną sałatkę owocową zamiast mózgu. Sałatkę stojącą zdecydowanie za długo i ulegającą już pierwszym procesom samotrawienia. Sok z niemoralności spływa po jej brzegach, a ja wciąż nie mam odwagi by zdecydować czy ją posprzątać, czy też potraktować jako eksperyment biologiczny, bez próby kontrolnej.
Obustronna nienazwana relacja trwała od historii pewnego trójkąta okraszonego smakiem ostrego pomarańczowego kremu. Liczba miesięcy nie jest do końca w niej znana, lecz śmiałą tezę wysnuję jeśli uznam, że w początek były zamieszane chłodne styczniowe wieczory. Łza mi się kręci, gdy myślę, że mój związek miał jeszcze przed sobą tyle zerwań i szans przetrwania. Tak bardzo go kochałam. Albo kocham. Albo tylko tęsknię za poczuciem bycia czyjąś, w świecie kapitalistycznej własności.
Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha.- rozdział 32, Mistrz i Małgorzata
Michał Bułhakow
Zauważyłam.
Ludzie dziś nie czytają. Nie umieją czytać, bo choć widzą i składają litery, to przestali rozumieć słowa.
Ludzie dziś nie czytają. Nie umieją czytać, bo choć widzą i składają litery, to przestali rozumieć słowa.
Mój Kochany nie lubił książek, Mój Kochanek je uwielbiał. Czytanie "Boskiej" z Nim rozpoczęło nasz za długo trwający flirt. Książki to jednak zboczona sprawa.
Może za jakiś czas spróbuję jednak zacząć od początku. W końcu dla niektórych to może być ważne, choć wątpię, by ktokolwiek, kiedykolwiek tu zawędrował.